niedziela, 28 lutego 2016

Wyspy Farallońskie - nurzyki!

Wieloryby i ptaki na rejsie z San Francisco.

7 lutego 2016 miałem okazję wysunąć nos na Pacyfik. Będąc kilka dni w San Francisco znalazłem ofertę "San Francisco Whale Tours". Sześciogodzinny rejs za 101$) miał gwarantować wieloryby i obejrzenie z bliska którąś z Wysp Farallońskich. Wyspy położone są ponad 40 km od wybrzeża Kalifornii i są miejscem gniazdowania wielu gatunków ptaków morskich. Byłem więc pewien, że w lutym, mimo że to jednak nie okres lęgowy, spotkam wiele ptaków morskich. Tak też było, choć kilka rzeczy mnie zaskoczyło.

San Francisco. Niespieszna fotka o poranku.
Najpierw zaskoczyła mnie godzina rejsu. Miałem idealny plan, pobudka o siódmej, wyjazd rowerem z hostelu, oddać rower do wypożyczalni i spacerkiem być na Pier 39 około pół godziny przed rejsem. Obejrzeć i znaleźć co trzeba bez zbędnego pośpiechu. Rejs zaczynał się o 9:00. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Ale jadąc sobie niespiesznie rowerem zacząłem się zastanawiać, skąd w sumie wiem, że rejs zaczyna się o tej godzinie co myślę. Nie były to jakieś poważne wątpliwości, ale jak zorientowałem się po jakimś czasie, że jednak pedałuję szybciej, zatrzymałem się sprawdzić. Cóż. Rejs zaczynał się o 8:00, a była 7:44. Do przejechania z 5 km po tym niezbyt płaskim mieście. Na nabrzeżu byłem minutę po ósmej, ale bezradnie szukałem statku, tablicy, czegokolwiek. Miałem już plan zatrzymać statek na wyjściu z portu, ale uff, 8:07 jeszcze czekali gdzieś w zaułku. No, my Turkanem też czekamy jakby co :). Pierwsze pół godziny rejsu upłynęło mi na próbie złapania oddechu, ale atrakcje Pier 39 o poranku uchwyciłem (mewy i foki).

Statku nie było łatwo znaleźć :) Jakiś taki nie większy od Turkana.
Mewy alaskańskie (Larus canus brachyrhynchus) na nabrzeżu. 
Uszanki kalifornijskie (Zalophus californianus). Jeszcze będę przepraszał za używanie tych nowych nazw ssaków.
Zanim minęliśmy Golden Gate zaskoczyły mnie duże stada perkozów wielkich. Ptaki te fotografowałem dzień wcześniej z brzegu, ale było ich kilka. Podobnie z nurami rdzawoszyimi. Udało mi się wypatrzyć nury pacyficzne, lodowca i perkozy rogate. Widziałem też kormorany modrogardłe oraz pelikany brunatne. Latało kilka mew, głównie zachodnie i lodowe, ale trafiały się arktyczne, kalifornijskie i śniade. Najgorzej było z kaczkami. W zasadzie nielicznie spotykałem jedynie uhle pstrodziobe.

Perkozy wielkie (Aechmophorus occidentalis) pod mostem Golden Gate.
Most...
Perkoz wielki (Aechmophorus occidentalis) - fotka z brzegu. 
Nur rdzawoszyi (Gavia stellata) - fotka z brzegu. 
Lodowiec (Gavia immer- fotka z brzegu. 
Uhle pstrodziobe (Melanitta perspicillata- fotka z brzegu. 

Po wyłynięciu za most znacząco pogorszyły sie warunki robienia zdjęć. Ptaki rozproszyły na znacznej powierzchni a statek płynął bardzo szybko - ok. 30 km/h. Niestety - przy tej prędkości mocno rzuca, a ptaki mijane są za szybko... Nic dziwnego - w końcu płyniemy oglądać wieloryby i w grupie kilkunastu osób jestem jedyną zainteresowaną ptakami. Pierwsze nurzyki pojawiają się tuż za mostem, przelatują dwa i nic nie zwiastuje tego co będzie przez resztę dnia. Wręcz przeciwnie - godzina rejsu to nury, nury, nury i perkozy. Nie ma chwili by gdzieś w powietrzu nie przelatywał nur.

Nur pacyficzny (Gavia pacifica)
Nur rdzawoszyi  (Gavia stellata).
Jak one tam wszędzie włażą?
Z czasem pojawiało się coraz więcej nurzyków. I więcej. Latały pojedynczo i parami, w grupach i stadach. Zdarzały sie miejsca stadnego żerowania nurzyków, mew i kormoranów. Wtedy było to po kilkaset ptaków na niczym niewyróżniającej sie powierzchni oceanu.


Nurzyki (Uria aalgae), mewy zachodnie (Larus occidentalis), mewy kalifornijskie (Larus californicus), kormorany modrogardłe (Phalacrocorax penicillatus).
Nurzyki.
Nurzyki.
Nurzyki.
Nurzyk.
Nurzyk.
Wśród tych stad alkowatych trafiła mi sie pojedyncza obserwacja dwóch morzyków marmurkowych i kilku małych alkowatych, których jeszcze nie oznaczyłem (tzn. nie pokazałem komuś, kto zna tamtejsze ptaki).
Mewa arktyczna (Larus thayeri).
Kormorany modrogardłe (Phalacrocorax penicillatus).
Morzyki marmurkowe (Brachyramphus marmoratus).
Morzyk marmurkowy.
Mewa zachodnia (Larus occidentalis).
Kormoran modrogardły (Phalacrocorax penicillatus).
Ale ptaki ptakami, a ssaki też były. W zasadzie pokazu udzieliły tylko wale szare i delfiny pacyficzne. Ich nowe nazwy gatunkowe znajdziecie pod fotkami :) Jednak pierwszymi ogłoszonymi  "waleniami" okazały się z bliska żerujące i odpoczywające uszanki kalifornijskie. Później skakały delfiny, płynąc przez dłuższą chwilę pod wodą tuż przed samym statkiem. Wale szare obserwowaliśmy kilka razy z dość bliska, z efektownymi wynurzeniami ogonów i grzebietów. Na końcu jeszcze wypatrzyłem kilka razy morświny przed Golden Gate w drodze powrotnej.

Uszanki kalifornijskie (Zalophus californianus) nie muszą nigdzie wyłazić, żeby odpoczywać. 
Delfinowiec skośnozębny, inaczej delfin pacyficzny lub skośnozęby (Lagenorhynchus obliquidens).
Pływacz szary, kiedyś wal szary (Eschrichtius robustus).
Pływacz szary, kiedyś wal szary (Eschrichtius robustus).
Bardzo fajnym punktem wyprawy były Wyspy Farallońskie.  Na tych wyspach znajdują się największe kolonie paków morskich w całej kontynentalnej części USA (poza Alaską i Hawajami). Teren jest niewielki (łącznie niespełna pół kilometra kwadratowego) i chroniony jako rezerwat wraz z otaczającymi go wodami. Podpłynęliśmy do największej południowej wyspy, gdzie odpoczywało mnóstwo uszanek, mew zachodnich, kormoranów modrogardłych i krasnolicych, pelikanów brunatnych, głuptaków białobrzuchych i oczywiście nurzyków.
Widok na Wyspę Południowy Farallon. Widoczne zabudowania stacji biologicznej. Na wyspie nie ma portu i ponton z ludźmi i zaopatrzeniem jest podnoszony dźwigiem na skały.
Skała.
Uszanki kalifornijskie i bernikla kanadyjska (Branta canadensis).
Głuptaki bialobrzuche (Sula leucogaster).

Jak one tam wchodzą?
Dwa gatunki kormoranów: modrogardłe i krasnolice (Phalacrocorax pelagicus). 
Nurzyki.
Pływacze szare krążyły też obok wyspy.
Rybacy. 
Trasa rejsu.
Powrót był jeszcze szybszy niż trasa rano. Statek surfował na wielkiej oceanicznej fali pędząc chwilami prawie 40 km/h. Oczywiście nikt tego nie podawał w kilometrach na godzinę, ale miałem swój GPS :)
Rejs uważam za bardzo udany. Dopisała pogoda i udało mi się zrobic zdjęcia większości widzianych ptaków i ssaków mimo dość trudnych warunków. Gdyby ktoś był w okolicy San Francisco to polecam.